W diecezji łódzkiej w latach przedwojennych pracowało dwóch kapłanów o tym samym nazwisku, byli dla siebie kuzynami, starszy Stefan i młodszy jego bratanek Zygmunt. W pewnym momencie koleje ich życia zbliżyło cierpienie spowodowane hitlerowskim aresztowaniem i osadzeniem we wspólnym obozie koncentracyjnym w Dachau. Starszy z nich nie przeżył obozowej gehenny, młodszy po powrocie pracował jako wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym. Przedmiotem niniejszego opracowania będą losy starszego – ks. Stefana. Zaznaczyć jednak trzeba, że często odwoływać się będziemy do osoby jego bratanka – ks. Zygmunta, szczególnie z ostatniego etapu ich życia.
Stefan Skowroński urodził się 27 III 1896 r. z Jana i Balbiny z Andrzejewskich małżonków Skowrońskich, zamieszkałych we wsi Dzierżanowice, ziemi łomżyńskiej. O jego dalszych losach dowiadujemy się z curriculum vitae: „Chrzest otrzymałem w kościele parafialnym w Szwolicach. W ósmym roku życia zacząłem chodzić do szkoły miejskiej w Pułtusku i tu również przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i komunii św., mając 9 lat. Po ukończeniu trzydziałowej szkoły miejskiej i po pewnem przygotowaniu się zdałem do klasy II gimnazjum pułtuskiego. […] Uzyskawszy świadectwo 4 klasowe w 1913 r. poszedłem za głosem powołania i w sierpniu 1914 r. złożyłem papiery do semianrijum św. Jana w Warszawie. Tu odbywałem studia filozoficzno-teologiczne przez 51/ roku. Po złożeniu 13 grudnia 1919 roku ostatecznych egzaminów i odbyciu tygodniowych rekolekcji przyjąłem świecenia kapłańskie z rąk najczcigodniejszego J.E. Ks. Biskupa Galla w niedzielę czwartą adwentu1919 r. mając skończone 23 lat ]w podpisie: Ks. Stefan Skowroński]”.
Młody kapłan pierwszą parafię wikariuszowską otrzymał w Pszczonowie już 22 XII 1919 r., czyli niecałe dwa tygodnie po święceniach. Pracował tam do 17 III 1920 r., czyli prawie tylko trzy miesiące. Kolejny wikariat to łódzkie Brzeziny. Kierunek „łódzki” wpisze się na stałe w jego życie.
Z czasów brzezińskiego wikariatu warto wspomnieć o planowanej przygodzie bycia kapelanem wojskowym. Napisał wówczas do kard. Kakowskiego: „Na skutek wezwania Jego Eminencji Ks. Kardynała Kakowskiego, aby kapłani archidiecezji przedstawiali swe kandydatury na kapelanów wojskowych, zwracam się przeto do Prześwietnej Kurji z prośbą o przyjęcie mnie na kapelana wojskowego. [w podpisie: Wikarjusz z Brzezin Ks. Stefan Skowroński, Brzeziny dnia 12 lipca 1920 roku]”. W jego aktach osobowych brak jakiejkolwiek pozytywnej odpowiedzi na to pismo. Nigdy nie został czynnym kapelanem w wojsku polskim. Można wysnuć wniosek, że Bóg prowadził go do innej drogi: bycia wikarym, proboszczem, w końcu Męczennikiem hitlerowskiego obozu zagłady w Dachau. Wcześniej jednak zamiast kapelanii 26 IV 1926 r. został zaliczony do pospolitego ruszenia i mianowany kapelanem rezerwy.
Rok po przyjściu do Brzezin został translokowany na nową placówkę – na wikarego do Piątku. Dwanaście miesięcy później przeniesiony został na kolejną placówkę, tym razem bliżej Łodzi – do Zgierza. Tam, podobnie jak na poprzednich parafiach, głównym jego zajęciem poza zajęciami duszpasterskimi było nauczanie religii, stąd nominacja na prefekta do Państwowej Szkoły Kupieckiej. Tak jak na innych parafiach, tak i w tym przypadku po roku pobytu w Zgierzu 25 V 1923 r. został mianowany wikariuszem parafii św. Józefa. I znowu kolejna szybka translokata tym razem do parafii katedralnej. W aktach osobowych z czasu pobytu w tej parafii znajduje się interesujące zestawienie dotyczące katechezy: w Pszczonowie ks. Stefan uczył 12 godzin tygodniowo, w Brzezinach 24, w Piątku 16, w Zgierzu 12 godzin w szkole powszechnej i tyleż samo w szkole kupieckiej. W parafii katedralnej, podobnie jak wcześniej, jego głównym zajęciem oprócz posługi kapłańskiej była katecheza, stąd nominacja do nauczania religii w szkole zawodowej przy ul. Sienkiewicza 83. Abramowskiego oraz Piotrkowskiej 249.
Scenariusz życia ks. Stefana pokrywa się z życiorysami innych kapłanów. W większości najpierw zostawali wikariuszami i katechetami, potem proboszczami. Jednak moment przejścia w stan odpowiedzialności za samodzielne duszpasterstwo w życiu ks. Stefana nastąpił szybciej niż zwykle to bywało. Już w maju 1928 r. otrzymał propozycję bycia proboszczem nowo powstającej parafii w Woli Kamockiej. Odpisał jednak biskupowi, że „ciężar utworzenia parafii w tych warunkach przechodzi zakres i możliwości moich sił. […] Z prawdziwym bólem i przykrością zmuszony jestem prosić Wszą Ekscelencję o najłaskawsze zwolnienie mnie z proponowanego mi stanowiska […]. Widzę jednak i zdaję sobie sprawę, że na Innem stanowisku duszpasterskim mógłbym skuteczniej i owocniej pracować na niwie serc ludzkich dla dobra i pożytku wiary i kościoła. (w podpisie: Z najgłębszym szacunkiem czcią i wdzięcznością Ks. Stefan Skowroński wikariusz par. Św. Stanisława Kostki w Łodzi. Łódź 1/V 1928 r.”.
Dwa tygodnie później otrzymał propozycję samodzielnej parafii w Koźlu. jednak nominacja ta z niewiadomych dla nas przyczyn została anulowana. Sześć miesięcy później rzeczywiście otrzymał samodzielną parafię w Sobótce koło Łęczycy.
Wyżej wspomnieliśmy, że w biogram ks. Stefana włączać będziemy wątki związane z młodszym księdzem – jego bratankiem Zygmuntem. 25 VI 1929 r. biskup łódzki napisał list do proboszcza Sobótki: „Jest w Rzymie na Lateranie Papieski Instytut teologiczny, do którego bardzo usilnie pragnę wysłać jednego alumna. Na sesji wczorajszej opinia Księży Profesorów wskazała mi brata Twojego. Księże proboszczu chętnie wysłałbym go, lecz stoją na przeszkodzie środki materialne. Zwracam się więc do Przewielebnego Księdza Proboszcza, czyby nie zechciał bratu swemu na studia w Rzymie udzielać pożyczki, którą on zostawszy kapłanem spłaci. Koszta wynoszą 200 złotych miesięcznie, 75 zł. wpisowe i 50 za wakacje.
Bardzo usilnie nalegam, aby Przewielebny Ksiądz Proboszcz przyjął na siebie ten ciężar, a przez to odda wielką usługę bratu, diecezji i Kościołowi i tylko przez pożyczkę . […]”.
Na odpowiedź ze strony ks. Stefana nie trzeba było długo czekać. 8 lipca z Sobótki napisał: „Rozumiem wielką doniosłość kształcenia się przyszłych kapłanów, boć wielkie i święte zadanie, my kapłani mamy, zwłaszcza w obecnych czasów, gdzie na kościół Chrystusowy zewsząd padają ataki i wiele trzeba mieć wiedzy i roztropności – i kończy: Zgadzam się więc proponowane przez Waszą Ekscelencję opłaty za kształcenie mojego bratanka w Rzymie […]. [W podpisie: ks. Stefan Skowroński]”.
Wśród wszystkich opisywanych historii księży znajdujemy tylko kilka przypadków, które mówią o matkach kapłanów. 30 VII 1930 r. napisał list z prośbą o udzielenie mu urlopu „w celu odwiedzenia mojej matki staruszki […]”. Z obydwu listów możemy wnioskować o żywych więzach rodziny Skowrońskich.
Ksiądz Stefan troską obejmował nie tylko rodzinę, ale przede wszystkim parafian, dla których prosił biskupa o pozwolenia na banicje, „na wypadki, kiedy zachodzi konieczność binowania np. odpust w sąsiedniej parafji na który proszony jestem o odprawienie sumy. [W podpisie: ks. Stefan Skowroński]”.
Według samego ks. Stefana parafia w Sobótce nie należała do łatwych. Głównym problemem byli mariawici: „w parafii Sobótka wszelkie poczynania do jakiejkolwiek akcji przeciw mariawitom, choć one są czynione w ścisłej tajemnicy, jednak jestem przez mariawitów śledzony i szpiegowany na każdym kroku [..]”. Problem ten musiał wyczerpywać jego siły. Dowiadujemy się o tym z tego samego pisma, w którym prosił biskupa o wakującą sąsiednią parafię w Grabowie.
Troska biskupa o swoich kapłanów kazała mu przenieść go na inną parafię, jednak nie do Grabowa, a do Wartkowic. W parafii tej pozostał przez 10 lat.
Na nowej placówce ponownie odnajdujemy ten sam charakter ks. Stefana. Już 1 IX 1932 r. prosił kurię o binacje, „gdyż zachodzi konieczność odprawiania w dni świąteczne mszy św. dla dzieci szkolnych”. Troskę tę dostrzegła kuria, mianując 17 XI 1935 r. proboszcza dziekanem poddębickim i członkiem Dozoru Szkolnego gminy Gostków. Księdza Stefana dostrzegło także Starostwo Łęczyckie, dekorując go w imieniu Rzeczypospolitej Złotym Krzyżem Zasługi za pracę społeczną. Za tą ostatnią nominacją poszła kolejna, na stanowisko członka Rady Obwodowej Obwodu Łęczyckiego Okręgu Łódzkiego O.Z.N. Tym razem zgody kurii na objęcie tego stanowiska nie było.
Z powojennych wspomnień o ks. Stefanie Skowrońskim najwięcej zachowało się z Wartkowic. Główną zasługę w tym posiada obecny proboszcz ks. J. Seremeta. Poniżej zamieszczamy dwa opowiadania, które wspominane są jedno w Wartkowicach, drugie z seminarium. Zacznijmy od pierwszego.
„Ks. Stefan Skowroński był proboszczem w Wartkowicach w latach 1932–1941, choć niektóre źródła podają rok 1939 jako rok zakończenia jego posługi kapłańskiej w Wartkowicach i przeniesienia do parafii Buczek. Tam też w październiku w 1941 roku zostaje aresztowany i zesłany do obozu koncentracyjnego Dachau.
Po zajęciu przez Niemców w roku 1939 Wartkowic z bliżej nieokreślonych przyczyn (będąc jeszcze tutejszym proboszczem) zostaje przez okupanta zmuszany do wykonywania upokarzających czynności. Jedną z nich było zmuszanie kapłana do czyszczenia szamba gołymi rękami. Z perspektywy czasu trudno dziś stwierdzić, co było przyczyną takiego podejścia okupanta do wspomnianego kapłana. Czy przyczyną były kazania patriotyczne, lub skarga osadników niemieckich. A może jakieś inne dramatyczne wydarzenia dziejące się w pobliżu Wartkowickiego kościoła we wrześniu 1939 roku.